Shardlight – recenzja

Recenzja 17 kwietnia 2016 5 minut
Wszyscy dookoła mi mówili jak dobre są gry Wadjet Eye, a mimo to zawsze przechodziły gdzieś obok mnie. W końcu sięgnęłam po Shardlight i teraz wiem jak wiele mnie ominęło.

Grając jako Amy Wellard, dziewczyna ze smykałką do napraw urządzeń mechanicznych, zapuszczamy się w świat zniszczony przez nalot bombowy. Otoczenie ma klimat książki Stacja 11. Ludzie pogodzili się już z nową rzeczywistością i starają się przetrwać dzień po dniu sprzedając własne wyroby lub usługi, jednocześnie zaciekle broniąc swojego dorobku. Do tego ponurego świata producenci dodali klasę Arystokracji, która pławi się w swoich pałacach, podczas gdy reszta umiera z głodu na ulicach.

Imersja z pixelem

Scenariusz mnie zadziwił. Fabuła rozwija się i wciąga jak dobra książka. Budowa świata jest pełna małych detali, które sprawiają, że historia niemal wychodzi z ekranu. Rozgrywka zajęła mi 6 godzin, ale odniosłam wrażenie, że trwała dłużej. Podczas swojej podróży Amy odwiedza multum lokacji, nie krążąc wciąż wokół tego samego. Co chwilę dzieje się coś nowego, a z mapy usuwane są obszary, które nie będą już przydatne, co oszczędza tułaczki gdy nie wie się co zrobić dalej. Gra eksploruje motyw wiary i rzeczywistości jaka się za tym kryje, co również pozwoliło na stworzenie kilku ciekawych elementów fabularnych.

Przez większość rozgrywki gracz jest dobrze prowadzony, jednocześnie bez chwytania za rączkę. Rzadko błądziłam zastanawiając się co teraz zrobić. Zacinałam się jedynie w momentach, kiedy wymyśliłam rozwiązanie zanim gra rzeczywiście uznała, że to rozwiązanie znam. Mianowicie kilka razy należy porozmawiać z konkretną postacią, by Amy uzyskała wiedzę na aktualnie poruszany temat i miała konkretne podłoże dla własnych akcji. Dla mnie było to irytujące, bo moje rozwiązanie nie działało i błąkałam się starając obmyślić inne, ale wiem dlaczego twórcy wprowadzili ten element. W gry powinno się grać, a nie przechodzić z solucją, ponieważ nie zna się wtedy kontekstu dla wielu zagadek i łatwo jest uznać je za przekombinowane i bez sensu. Shardlight stara się z tym walczyć, ale sposób, który przy okazji ujawnia przeraźliwą wręcz liniowość produkcji raczej nie jest zbyt współmierny.

Przez ograniczenia silnika, gra może aż nazbyt imituje produkcje z dawnych lat. Brak hotspotów w tych czasach czyni produkcję mało dostępną dla szerszej grupy odbiorców. Sama w chwilach zwątpienia polowałam po ekranach jak szalona. Wtedy też doceniłam ograniczanie liczby dostępnych lokacji. Poza tym dostępna jest tylko jedna rozdzielczość i bałam się, że obraz na Full HD będzie zamazany, ale nie, każdy piksel był wyraźny.

Małe produkcje górą

Nieczęsto zwracam uwagę na muzykę, ale Shardlight zdecydowanie zasłużyło w tym temacie na wyróżnienie. Melodia zwraca na siebie uwagę, jednocześnie nie przeszkadzając w rozgrywce, co jest bardzo trudne do osiągnięcia i zdumiało mnie jak wiele elementów tej w gruncie rzeczy małej produkcji. Podobnie jak dubbing w Nelly Cootalot: The Fowl Fleet, który przewyższa poziomem niektóre produkcje triple-A. Budżet i rozmiar studia często używane są jako wymówka dla niższej jakości (co w sumie zrozumiałe), dlatego myślę, że tak dobre rozwiązania pokazują duże umiejętności zarządzania i organizacji developerów. Z resztą dubbing Shardlight jest również bardzo dobry. Może nie dorównuje Nelly, ale wciąż stoi na wysokim poziomie.

Z pixel art mam zawsze ciekawe perturbacje. Ciągle myślę, że mi nie odpowiada, zmęczy moje oczy i w gruncie rzeczy będzie brzydki… a potem nigdy tak nie jest. W życiu tylko raz sięgnęłam z chęcią po ten styl przy The Last Door, bo moje uprzedzenie nie zna granic. Oczywiście teraz nie było inaczej, produkcja zachwycała mnie sposobem użycia barw i różnorodnością lokacji.

Zagadki nie są zbyt trudne, ale jak to często w życiu – zależy. Łamigłówki są bardzo ciekawe, chociaż ironicznie ta na początku gry wymaga najwięcej pracy. Reszta zadań składa się z wielostopniowych rozwiązań, ale kilka razy wystarczy zwyczajnie pójść do sklepu, albo po raz setny użyć kuszy, która szybko trafia w ręce Amy. Nie powiem by jej użycie było nielogiczne, ale może z czasem staje się aż nazbyt przydatnym urządzeniem. Rozgrywka miejscami zbacza na bardzo ponure płaszczyzny, więc nie zdziwcie się, kiedy pierwszy raz wyślecie za jej pomocą kogoś w zaświaty.

Nie przegapcie

Shardlight zaskoczył mnie jakością wykonania, dbałością o detale i scenariuszem, przez który na 6 godzin kompletnie oderwałam się od rzeczywistości. W dodatku na końcu mogłam wybrać zakończenie, które sama uznałam za najlepsze. Co tu dużo mówić, po prostu zagrajcie.

Plusy

  • kreacja świata
  • scenariusz
  • oprawa wizualno-muzyczna
  • łamigłówki

Minusy

  • odczuwalna liniowość

Ocena

8

Autor: Kami